UWAGA!!!

 

Opinie wyrażone w tym dziale, niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji Muscular Development (MD). MD nie popiera żadnych form nielegalnego dopingu, wykorzystywanego w sporcie, ani do innych, indywidualnych celów. MD nie popiera także stosowania legalnych rodków w radykalnie zawyżonych dawkach. Zamieszczone artykuły, mają jedynie charakter informacyjny i nie można ich traktować, jako porady o charakterze medycznym, i tym samym wykorzystywać do jakiejkolwiek terapii. Czytelnicy muszą zdawać sobie sprawę iż posiadanie niektórych wymienionych substancji może być zabronione. Jeśli pewne kwestie poszczególnego artykułu pozostały niezrozumiałe Czytelnicy powinni skonsultować wszystkie uzyskane informacje z wykwalifikowanym personelem medycznym. Redakcja nie odpowiada za szkody, jakie mógł wyrządzić sobie Czytelnik po zastosowaniu informacji zamieszczonych w tym dziale, jak i całym magazynie MD. Wszystkie artykuły stanowią jedynie pogląd ich autorów przez co nie mogą być w żaden sposób rozumiane, jako źródła wiedzy pewnej, o charakterze medycznym.

 

Facebook

Subskrybuj RSS

Doping

drukuj Polec Znajomemu

Wprost i Bez Cenzury - Doktor Anabolik - wrzesień 2010

data: 24.08.2010

Witajcie, fani Doktora Anabolika! Pozwólcie, że opiszę moje ostatnie poczynania. Znudziło mnie już do żywego siedzenie w klinice i postanowiłem się spotkać z niektórymi z moich pacjentów w ich naturalnym środowisku. Zaplanowaliśmy więc podróż. O 5.30 podjechałem po Adama, chłopaka wyciskającego 270 kg, i ruszyliśmy z kopyta! Przez około cztery godziny kierowaliśmy się na północ. Cholera, jazda nie miała końca! Wlałem w siebie chyba z 27 kubków kawy, wiele gramów kreatyny i więcej BCAA, niż moje mięśnie mogłyby wchłonąć, a na każdym postoju Adam kazał nam zaciągać się solami trzeźwiącymi!

Mieliśmy odbyć trening z jednym z najzacieklejszych trójboistów na tej planecie – z Billem Crawfordem, moim pacjentem, światowej klasy zawodnikiem w wyciskaniu na ławce. Widzicie, tak bardzo uwielbiam życie wśród ciężarów i szalonych ciężarowców, którzy raczą nasze oczy widokiem unoszącej się nad ich klatkami piersiowymi sztangi o ciężarze przekraczającym 360 kg, że czuję się zobligowany do uczynienia wszystkiego, by ich poznać i chronić! Chcę, żeby ta przygoda trwała wiecznie! A teraz mogę osobiście dbać o tych ludzi, a do tego z nimi trenować! WOW!

Wracając do opowieści. Podjechaliśmy do oldschoolowej siłowni. One zawsze są oldschoolowe, a mimo to za każdym razem kręci mnie w dołku jak do nich wchodzę! Już jako młody chłopak, gdy tylko złaziłem po schodach, wdychałem zapach Ben-Gaya i słyszałem odgłosy dudniących talerzy, od razu wpadałem w nastrój i byłem gotowy na ostrą jazdę…

Weszliśmy… „Siema, co słychać?!” „Cześć, Doktorku, spóźniłeś się. Przebieraj się i ruszamy!” Po wizycie w „pokoju maluchów” (nie zapominajcie, ile wypiliśmy w trakcie podróży!) weszliśmy na salę. Przywitało nas kilku kolesi (cholera, widywałem te twarze w Powerlifting USA) i skupiliśmy się na dwóch stanowiskach do wyciskania, pustym gryfie i mnóstwie leżących obok, 50-kilogramowych talerzy.

Nie wiem jak Adam, ale ja się denerwowałem. W takim momencie człowiek nie wie, jak ma stanąć i gdzie położyć swój sprzęt. Wtedy jakiś wielki facet poprosił, żebyśmy się przesunęli i pogrzebał w płytach leżących na półce nad naszymi głowami. Był niczym umięśniony DJ dobierający składankę na kolejny dzień treningu. BUUUM – przez następne dwie godziny trenowaliśmy przy tak głośnej muzyce, że przydał mi się kurs czytania z ruchu warg, który odbyłem kiedyś na Uniwersytecie Syracuse. WOW! Podobało mi się! Stara szkoła! The Who, Black Sabbath, Led Zeppelin, Nirvana, Hendrix, Slip knot, Static-X, a nawet trochę dziwnej mieszanki rapu z metalem!

Naprawdę mnie to nakręciło i nieważne, że wyciskam kilka razy marne 180 kilo (byłem tam najsłabszym kolesiem – dzięki Bogu, że mam wielkie ego!). Adam wywołał lekkie poruszenie, cisnąc 215 kg bez koszulki i dotykając gryfem do klaty! Nieźle! A potem na własne oczy widzieliśmy wielkoludów podchodzących nawet pod 380 kg! To nie jest normalne! Co za doświadczenie, bardzo duchowe! Zrobiliśmy co trzeba, zakończyliśmy trening, a wtedy ktoś wyłączył muzykę i powiedział: „Witajcie!”

No i proszę! Do tych, którzy nie rozumieją nas i tego, co robimy, mam pytanie: a czym to się niby różnimy od śpiewaka operowego, który w swój śpiew wkłada tyle wysiłku, co wielki ciężarowiec w swój trening? No właśnie, gdzie tu różnica? No tak, bo my bierzemy te straszne sterydy anaboliczne! OK, a jeżeli o tym już mowa, pozwólcie, że trochę ochłonę, narzucę na siebie biały fartuch i przejdziemy do hardkorowej medycyny, która może ocalić wam życie!

Wiecie już wszyscy, że Fern Assard, zawodniczka fitness sylwetkowego i modelka fitness, jest moją nową asystentką i wspólnie szerzymy słowo na temat zdrowia w świecie ciężarów! Fern wpadła na świetny pomysł: warto omawiać problemy zdrowotne, które często pojawiają się na forach ciężarowców na całym świecie. Żebyśmy spróbowali oddzielić w nich prawdę od fikcji. No to do dzieła, Fern!

Wygląda na to, że wszyscy ostatnio pytają o terapię pocyklową (TP)! Robię za Doktora Anabolika już od około 10 lat i pytałem o TP przynajmniej 10 wielkich endokrynologów. I wiecie, co mi powiedzieli? „TP, a co to takiego? Jakaś przypadłość związana z AIDS?” Nie żartuję!

Widzicie więc, że mamy tu poważny problem. Lekarze, z którymi rozmawiałem, wiedzą wszystko na temat chorób serca, niewydolności nerek, cukrzycy, nadciśnienia i tylu innych tajemniczych choróbskach, że aż mózg staje, ale TP – a co to takiego?! To dla nich jak oglądanie programu na Discovery Channel o odkryciu nowego stworzenia 20 mil pod powierzchnią oceanu.

TP to bardzo złożone zagadnienie medyczne, mimo to wśród lekarzy brak na ten temat konsensusu, nie ma też wytycznych jej stosowania opartych na dowodach! Dzięki Bogu mamy takich ludzi jak Bill Llewellyn! To genialny facet, jest przezorny i doskonale rozumie fizjologię ludzkiego układu endokrynologicznego. W swojej książce, Anabolics, 9th edition, odnosi się do braku wiedzy medycznej na temat TP następującymi słowami: „To niesamowite, jak mało uwagi medycyna kliniczna poświęca zagadnieniu normalizacji poziomu hormonów w ciele człowieka.”

Bill pewnie wie dużo więcej niż ja na temat naukowego aspektu wszystkich leków stosowanych przez kulturystów. Żałuję, że nie może się pochwalić tytułem doktora i razem ze mną zajmować się pacjentami, no ale wtedy to on byłby Doktorem Anabolikiem! Jestem lekarzem, co oznacza, że w swoim gabinecie przyjmuję pacjentów, którzy mają prawdziwe problemy medyczne związane ze stosowaniem SA! Sęk w tym, że my lekarze, nie dysponujemy żadnymi klinicznymi wytycznymi, w jaki sposób leczyć dziesiątki tysięcy ludzi przyjmujących SA! To chyba największa epidemia od czasów HIV/AIDS!

GDZIE, DO CHOLERY, SĄ LEKARZE? Wygląda to tak, jakby byli zbyt wystraszeni, by zajmować się tym zagadnieniem! Czy naprawdę takie z nich cieniasy? A może to jakaś konspiracja przeciwko ludziom podnoszącym ciężary? A może sterydy stosuje zbyt mało osób? Cóż, jak byłem w lutym na Arnold Classic, to mógłbym otworzyć tam gabinet z dwudziestoma lekarzami i każdy z nas miałby pełne ręce roboty!

Dlatego właśnie tu jestem! Moim powołaniem jest uświadomić innym fakt, jak wiele osób stosuje SA, i spróbować wypracować jakieś sposoby, dzięki którym ludzie będą mogli dowiedzieć się o prawdziwym ryzyku związanym z tymi lekami. To takie proste! Uwielbiam być silnym, a czy myślicie, że wyciskam ponad 225 kg w wieku 45 lat, bo używam sterydów? Dajcie spokój! Mam takie osiągnięcia, ponieważ cieszę się dobrym zdrowiem i trenuję z najsilniejszymi ludźmi na tej planecie! Dzięki, Bill! To dlatego poświęciłem całą swoją karierę medyczną dbaniu o mężczyzn (i kilka fajnych lasek) podnoszących ciężary!

Przy omawianiu TP zajmuję się każdym przypadkiem osobno i koncentruję się na płodności. Jeżeli moim pacjentem jest młody facet, który chciałby w przyszłości zostać ojcem, traktuję to bardzo poważnie i podejmuję odpowiednie działania chroniące jego nasienie. Może to prowadzić do całkowitego odstawienia sterydów i przekazania jego nasienia do banku spermy. Nauczyłem się takiego podejścia od paru lekarzy z Europy, i mam już na koncie kilku szczęśliwych ojców, nie mówiąc o matkach! Jedna para nadała synkowi moje imię! Czy to nie wspaniałe?!

Ostatnimi czasy zacząłem także podawać HCG pacjentom na hormonalnej terapii zastępczej (HTZ), czyli mężczyznom przyjmującym stałe dawki testosteronu przez całe życie. To bardzo interesujące i nowatorskie podejście!

Opracowałem własne terapie/dawki, dzięki którym naprawdę pomagam mężczyznom będącym przez długi czas na HTZ. Oprócz zagadnień związanych z płodnością, w swojej klinice rozmawiam z młodymi użytkownikami sterydów na temat prawdziwego ryzyka związanego ze stosowaniem tych leków! Tak, właśnie to robię! Te rozmowy są bardzo owocne zarówno dla mnie, jak i moich pacjentów. Na koniec informuję klienta o moim podejściu do anabolików i o tym, co robi ze swoim własnym ciałem.

W tym miejscu chciałem oficjalnie napisać, że nigdy nie podaję pacjentom sterydów. Gdyby było inaczej, moja praktyka lekarska byłaby już skończona. Ja tylko dbam o zdrowie tych, o których zapomniała służba zdrowia. Miejmy nadzieję, że pewnego dnia wykształci się w medycynie nowa specjalizacja związana z dbaniem o ciężarowców. A wtedy będziecie mogli mówić mi „tato”!

Bądźcie zdrowi i silni.

Realizacja: Ideo CMS Edito Powered by:
Copywrite © 2008 Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydawcą portalu internetowego musculardevelopment.pl jest Fitness Authority® Sp. z o.o. (Wydawca) z siedzibą w Otominie, ul. Konna 40. Wszelkie prawa do treści, elementów tekstowych, graficznych, zdjęć, aplikacji i baz danych są zastrzeżone na rzecz Wydawcy lub odpowiednio na rzecz podmiotów, których materiały - na podstawie współpracy z Wydawcą – są udostępniane w portalu musculardevelopment.pl

counter_pages