Opinie wyrażone w tym dziale, niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji Muscular Development (MD). MD nie popiera żadnych form nielegalnego dopingu, wykorzystywanego w sporcie, ani do innych, indywidualnych celów. MD nie popiera także stosowania legalnych rodków w radykalnie zawyżonych dawkach. Zamieszczone artykuły, mają jedynie charakter informacyjny i nie można ich traktować, jako porady o charakterze medycznym, i tym samym wykorzystywać do jakiejkolwiek terapii. Czytelnicy muszą zdawać sobie sprawę iż posiadanie niektórych wymienionych substancji może być zabronione. Jeśli pewne kwestie poszczególnego artykułu pozostały niezrozumiałe Czytelnicy powinni skonsultować wszystkie uzyskane informacje z wykwalifikowanym personelem medycznym. Redakcja nie odpowiada za szkody, jakie mógł wyrządzić sobie Czytelnik po zastosowaniu informacji zamieszczonych w tym dziale, jak i całym magazynie MD. Wszystkie artykuły stanowią jedynie pogląd ich autorów przez co nie mogą być w żaden sposób rozumiane, jako źródła wiedzy pewnej, o charakterze medycznym.
Na starych westernach łatwo odróżnić bohatera pozytywnego od bandyty po kolorze kapelusza – bohater pozytywny nosi biały, a bandyta − czarny. Obecnie moralność upstrzona jest brudnymi plamami, ma różne odcienie szarości – moralne filary społeczeństwa (np. duchowni, instytucje finansowe) dopuszczają się nawet najgorszych przewinień, podczas gdy antybohaterowie i zwykli szubrawcy wynoszeni są za swoje czyny na piedestały.
Gdy mówimy o testosteronie, w zależności od grupy przysłuchującej się naszej przemowie staje się on bohaterem lub bandytą. Ta niejasność sprawia, że ciężko wybrać dla niego odpowiedni kolor kapelusza. Wraz z coraz lepszym zrozumieniem działania tego hormonu staje się jasne, że – jak to mówi się w świecie mody – szarość jest nową czernią… i bielą.Ponieważ testosteron został potępiony z powodu jego zastosowania w sporcie, gdzie odgrywa rolę sterydu anabolicznego (SA), a także utożsamiania go z agresywnymi zachowaniami i przestępstwami, a nawet z nazizmem, uważa się go za lek z piekła rodem. W rzeczywistości, przynajmniej jeśli chodzi o mężczyzn, działa on jak inny hormon sterydowy o działaniu anabolicznym, a mianowicie 1,25-dihydroksycholecalciferol, określany łagodnym mianem witaminy D3.
Politycy i lekarze starają się umniejszyć atrakcyjność kliniczną testosteronu oraz jego dostępność, a jednocześnie aktywnie promują zastosowanie witaminy D3 w coraz większych dawkach. Szybkość z jaką bombardowani jesteśmy informacjami na temat tej witaminy i jej wątpliwych niedoborów wynika z faktu, że jej działanie nie ogranicza się do wpływu na zdrowie kości, jak wcześniej uważano. Witamina D3 oddziałuje praktycznie na cały organizm: na zdrowie psychiczne i funkcje poznawcze, rozwój płodu, otyłość, siłę itp. Jak na ironię, częścią składową narodowej mody na niedobór witaminy D3 jest prowadzona przez dermatologów kampania przeciwko opalaniu się. Natomiast w przypadku testosteronu trafiamy tylko na opór przeciwko podobnemu edukowaniu społeczeństwa i lekarzy na temat jego roli w życiu mężczyzny. W rzeczywistości panuje wyraźna niechęć do pomiarów koncentracji tego hormonu, a także do leczenia nim kogokolwiek poza mężczyznami cierpiącymi na jego niezwykły niedobór z powodu hipogonadyzmu (dysfunkcji jąder).
Robienie z testosteronu tematu tabu to działanie krótkowzroczne i reakcyjne. Owszem, miało miejsce kilka przypadków chorób spowodowanych nadużyciem testosteronu i innych SA w celach nieleczniczych i bez lekarskiego nadzoru. Korzyści, jakie dają SA w pewnych formach rywalizacji wpływających korzystnie na status społeczny i finansowy powodują, że wiele osób narusza standardy etycznej rywalizacji i zachowania. Oczywiście w porównaniu do afery Enronu czy transakcji swapowych, przez które kilka krajów europejskich stanęło na granicy bankructwa, domniemane stosowanie sterydów przez sławnych sportowców, jak Roger Clemens czy Barry Bonds, wydaje się czymś trywialnym. Mimo to, podobnie jak wpływ witaminy D3 nie ogranicza się tylko do kości, tak wpływ testosteronu nie ogranicza się tylko do mięśni szkieletowych. Testosteron oddziałuje na zdrowie psychiczne i funkcje poznawcze, kościec, gospodarkę lipidową itp. W przypadku tego hormonu bardzo mało mówi się natomiast o jego wpływie na funkcjonowanie serca u starszych mężczyzn i sportowców.
Serce jest mięśniem, jednak różni się od mięśni szkieletowych. Ten mięsień pracuje w każdej sekundzie naszego życia, a jego pracy nie można świadomie kontrolować, w odróżnieniu od np. bicepsa. Skurcze i rozkurcze mięśnia sercowego regulowane są w taki sposób, by sprostać wyzwaniom stawianym układowi krwionośnemu naszego ciała. Tętno monitorowane jest przez odpowiedni ośrodek w mózgu, który kontroluje je dzięki włóknom nerwowym oraz hormonom sygnalizującym jak adrenalina (epinefryna). Siła skurczów determinowana jest przez opór stawiany przez arterie, a także przez objętość krwi wracającej do serca żyłami. Serce jest organem absolutnie niezbędnym do utrzymania funkcji życiowych organizmu. Dlatego też położone jest w najbardziej ufortyfikowanym miejscu w organizmie człowieka. Na wydajność serca wpływa wiele czynników – leki, procesy starzenia, choroby itp. Najbardziej istotne jest to, że na funkcjonowanie tego organu ma wpływ także poziom testosteronu. Niemniej wierny swej „szarej” naturze testosteron może być pod tym względem zarówno bohaterem, jak i bandytą.
W czasopiśmie „Circulation”, wydawanym przez stowarzyszenie American Heart Association, ukazał się niedawno raport na temat różnicy w pracy serca osób stosujących i niestosujących SA. Do badania naukowcy zaprosili grupę mężczyzn wyciskających powyżej 120 kg, mając nadzieję, że znajdą się w niej osoby zarówno stosujące, jak i niestosujące SA. Następnie sprawdzono, jak serce każdej z tych osób radzi sobie z wypompowywaniem krwi z komory głównej (lewej) oraz jak poruszają się ściany serca. Wyniki okazały się alarmujące, choć, jak podkreślili naukowcy, ograniczone z powodu małej liczebności grupy. U stosujących SA serce wypompowywało jedynie połowę zawartości komory głównej, podczas gdy u pozostałych osób było to blisko 60%. Nie wygląda to na różnicę znaczącą, jednak kliniczna linia graniczna prawidłowej pracy serca to 55%. 10 na 12 użytkowników SA uplasowało się poniżej tej linii, natomiast wśród osób niestosujących sterydów poniżej 55% był tylko jeden na siedmiu badanych. Po wyliczeniu siły generowanej przez serce okazało się, że u użytkowników SA działa ono słabiej, mniej więcej o 20−25%.
Choć żaden z badanych nie uskarżał się na problemy z sercem ani nie wykazywał symptomów choroby serca, autorzy badania podkreślili, że konsekwencje tych zmian mogą pozostać w ukryciu przez całe lata. Nie wiadomo, czy zmiany te utrzymują się po odstawieniu SA − niektóre ze zmian w strukturze serca wykrywane są przez lata, np. koncentryczny przerost mięśnia lewej komory serca. Wyniki opisanego badania pokrywają się z licznymi eksperymentami, w których naukowcy przyglądali się pracy serca u użytkowników SA. Choć nie osiągnięto konsensusu, w większości badań wykryto zmiany w funkcjonowaniu serca, wliczając w nie zmiany w jego skurczu, rozkurczu i wydajności.
Jeżeli chodzi o strukturę mięśnia sercowego sportowcy siłowi narażeni są na koncentryczny przerost mięśnia lewej komory serca (zbyt grube ściany serca). Stosowanie SA nasila te zmiany i są one zauważalne jeszcze ponad rok po odstawieniu sterydów. Niektórym z nas może się wydawać, że grubsze serce jest zdrowsze, jednak w rzeczywistości jest inaczej. Jeżeli serce ulega powiększeniu – szczególnie, jeśli przerost dotyczy każdej jego części – sytuacja przypomina siadanie do wigilijnego stołu w ciasno zapiętym pasie do podnoszenia ciężarów. Komora serca, czyli część, która musi się rozszerzyć, by nabrać krwi, a następnie ją wycisnąć, ma mniej miejsca do pracy, co sprawia, że przy każdym uderzeniu ilość pompowanej krwi jest mniejsza. Oprócz tego powiększeniu serca nie towarzyszy zwiększony napływ krwi przez naczynia wieńcowe, co może prowadzić do jego niedokrwienia.
Wyniki innego eksperymentu z obrazowaniem pracy serca wykazały, że u użytkowników SA w miejscach uszkodzenia mięśnia sercowego gromadzi się kolagen. Takie obszary wpływają na skurcze serca, transmisję impulsów elektrycznych i unaczynienie. Wszystkie te zmiany mogą mieć negatywny wpływ na pracę tego organu. Ponadto w trakcie badań wykryto również zmiany strukturalne.
Oprócz zmniejszonej siły (mierzonej jako napięcie wzdłużne i promieniowe), SA powodują również zmianę tempa, w jakim następują skurcze i rozkurcze serca. Także i w tym przypadku – choć wiele badań dowodzi, że serce użytkowników SA pracuje gorzej – naukowcy nie potrafią jednoznacznie określić, które parametry jego pracy ulegają negatywnym zmianom. Wygląda na to, że pierwszym objawem uszkodzenia serca jest tempo rozkurczu. Nadal nie wiadomo, czy jest to spowodowane zwłóknieniem (bliznowaceniem), akumulacją kolagenu, która powoduje osłabienie impulsu elektrycznego zawiadującego pracą serca, czy zmianami w dostępności jonów (np. sodu, potasu, wapnia).
Wyniki eksperymentów nie są rozstrzygające. Nie przeprowadzono jeszcze badania dowodzącego niezbicie istnienia związku między SA a zmianami w pracy serca. Innymi słowy, na podstawie dostępnych wyników badań nie można z całkowitą pewnością stwierdzić, że SA wpływają na pracę serca. Niemniej dowodów jest coraz więcej i tylko osoba lekkomyślna przymykałaby na nie oko. Jak przy większości zmian negatywnych wywoływanych przez SA, stopień upośledzenia pracy serca zależy najprawdopodobniej od dawki. Logika sugeruje, że obniżenie poziomu testosteronu, a nawet usunięcie wszystkich androgenów, wpłynie korzystnie na serce. Nie jest to jednak prawda. Wiele badań udowodniło, że u mężczyzn z hipogonadyzmem funkcjonowanie serca i jego wydajność ulega pogorszeniu. Choroby serca mają drastyczniejszy przebieg i pojawiają się częściej u mężczyzn z niskim poziomem testosteronu, podanie tego hormonu powoduje u nich poprawę pracy serca.
Wyniki kilku przeprowadzonych niedawno eksperymentów dowodzą tego związku – mężczyzn z hipogonadyzmem zaczęto nareszcie traktować jako osoby chore. Praktycznie w każdym przypadku u osób z tej grupy cierpiących na chroniczne choroby serca podanie testosteronu spowodowało poprawę jego funkcjonowania. Terapie tym hormonem prowadzą do zwiększenia chudej masy ciała, siły i wytrzymałości. Co ważniejsze, mają również korzystny wpływ na funkcje nerwowo-mięśniowe i baroreceptory (receptory monitorujące ciśnienie krwi).
Paracelsus, słynny chemik z XVI w., ojciec medycyny nowożytnej, powiedział kiedyś: „Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną”. Testosteron jest jak każdy inny hormon, jak każde lekarstwo. Stosowany w odpowiedniej dawce i w odpowiednim celu przynosi ludzkości wielkie korzyści. Natomiast, jeżeli jego naturalna produkcja lub ilości podawane z zewnątrz wykraczają poza normę – są zbyt niskie lub zbyt wysokie – pojawiają się problemy zdrowotne i zagrożenie przedwczesnym zgonem. Nawet witamina D może być szkodliwa w nadmiarze. Kulturyści i inne osoby powinny być świadome ukrytych i jawnych zagrożeń związanych ze stosowaniem ponadnaturalnych dawek SA. Ponadto nie mamy pewności, co do zmian w strukturach chemicznych sterydów niearomatyzujących, a także efektów długotrwałego działania sterydów alkilowanych (doustnych). Niemniej równie zgubne w skutkach jest zniechęcanie mężczyzn i lekarzy do monitorowania niskiego poziomu testosteronu, szczególnie, gdy przyjrzymy się liczbie mężczyzn cierpiących na hipogonadyzm i odczuwających jego negatywny wpływ na zdrowie, jakość i długość życia.
Czarny czy biały kapelusz? Odpowiednie dawki testosteronu podawane zdrowym mężczyznom są wykorzystywane przez organizm do optymalizacji zdrowia i funkcjonalności ciała, a także do poprawy muskulatury i osiągów. W mediach słyszymy głosy namawiające ludzi do wyjścia z cienia i zażywania kąpieli słonecznych (umiarkowanych), by walczyć z negatywnym skutkiem niedoborów witaminy D. Być może publikacja wyników odpowiednich badań oraz świadomość istnienia równie poważnych przypadłości związanych z niedoborem, jak i nadmiarem testosteronu wywrze podobny skutek.