UWAGA!!!

 

Opinie wyrażone w tym dziale, niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji Muscular Development (MD). MD nie popiera żadnych form nielegalnego dopingu, wykorzystywanego w sporcie, ani do innych, indywidualnych celów. MD nie popiera także stosowania legalnych rodków w radykalnie zawyżonych dawkach. Zamieszczone artykuły, mają jedynie charakter informacyjny i nie można ich traktować, jako porady o charakterze medycznym, i tym samym wykorzystywać do jakiejkolwiek terapii. Czytelnicy muszą zdawać sobie sprawę iż posiadanie niektórych wymienionych substancji może być zabronione. Jeśli pewne kwestie poszczególnego artykułu pozostały niezrozumiałe Czytelnicy powinni skonsultować wszystkie uzyskane informacje z wykwalifikowanym personelem medycznym. Redakcja nie odpowiada za szkody, jakie mógł wyrządzić sobie Czytelnik po zastosowaniu informacji zamieszczonych w tym dziale, jak i całym magazynie MD. Wszystkie artykuły stanowią jedynie pogląd ich autorów przez co nie mogą być w żaden sposób rozumiane, jako źródła wiedzy pewnej, o charakterze medycznym.

 

Facebook

Subskrybuj RSS

Doping

drukuj Polec Znajomemu

Zawodnicy na towarze i moje spojrzenie na to zagadnienie - lipiec - sierpien 2009

data: 22.06.2009

Nadużywanie sterydów anabolicznych ma swój początek w późnych latach 60. i wczesnych 70. Szaleństwo zaczęło się wraz ze starym, dobrym testosteronem, który wkrótce stał się bazą do produkcji setek związków pochodnych. Były one tworzone tak, by nasilać niektóre z jego działań przy jednoczesnym minimalizowaniu skutków ubocznych. Już wkrótce sportowcy odkryli, że środki te naprawdę działają. W nową erę pierwsze wkroczyły kraje komunistycznego bloku wschodniego – to dlatego sportowcy amerykańscy zdobyli wtedy tak mało medali na olimpiadzie. Nadużycia były powszechne w nieomal każdym sporcie, ze szczególnym uwzględnieniem tych siłowych, jak podnoszenie ciężarów.
 
USA nie pozostawało w tyle zbyt długo. Już wkrótce praktycznie w każdej dyscyplinie sportowcy odkryli korzyści płynące ze stosowania sterydów anabolicznych i niewiele czasu upłynęło nim trafiły one do sportów takich jak: zapasy, pływanie, gimnastyka i wiele innych. Stosowanie tych leków nie przestało być problemem także i dziś. Mówiąc prostymi słowami, sportowcy nie robiliby tego kiedyś i obecnie, gdyby sterydy nie działały – mimo to wielu ekspertów i liczne publikacje naukowe nie podzielają tej opinii.
 
Sterydy prowadzą do podniesienia wyników osiąganych przez sportowców. Zawodowcy działają pod silną presją, ale chodzi nie tylko o samych zawodników – nacisk odczuwają także organizacje sportowe. Wygląda na to, że na najwyższym poziomie wszystkim rządzi pieniądz. Pogoń za profitami sprawia, że organizacje sportowe przymykają oko na nadużycia.
 
Jesteśmy tylko ludźmi


Wielki antropolog z Harvardu, a także zapalony fan baseballu, dr Stephen Jay Gould, bardzo wiele pracy poświęcił zniknięciu z gry tzw. „400 hitter”. „400 hitter „to termin opisujący niezwykle rzadkie wydarzenie, kiedy pałkarz w ciągu całego sezonu zdobywa 40% baz przez uderzenie lub tzw. „base-on-balls”. W historii tego sportu udało się to jedynie garstce zawodników – ostatnim był Ted Williams i jego 406 z roku 1941. Według teorii dr Goulda baseball to jedyny ze sportów, w którym statystyki prowadzone są na tyle skrupulatnie, że da się zauważyć w nich subtelny wpływ ewolucji i selekcji naturalnej. Naukowiec uważa, że obecny brak „400 hitter” to dowód na to, że człowiek osiągnął już szczyt swoich możliwości fizycznych i dobór naturalny sprawia, że zaczynają one teraz nieodwracalnie się obniżać. Podobno dlatego właśnie od blisko 60 lat nie odnotowano kolejnego „400 hitter”.
 
Zawsze ceniłem dr Goulda i staram się uczestniczyć w jego interesujących wykładach, jednak w tym przypadku nie mogę powiedzieć, bym zgadzał się z jego teorią. To naprawdę zbyt krótki okres, by zauważyć zmiany spowodowane selekcją naturalną – baseball nie ma aż tak długiej historii, by magia Darwina odegrała znaczącą rolę w ulubionej rozrywce Ameryki. Niemniej uważam, że jest on jedynym doskonale udokumentowanym sportem, o którym mamy dostateczną ilość danych statystycznych, by stosując uważną analizę retrospekcyjną z dużą dokładnością, określić naturalne możliwości fizyczne człowieka.
 
Oczywiście niezależnie od tego, jak wielkim osiągnięciem jest zdobycie „400 hitter”, dla fanów nie ma nic bardziej emocjonującego niż homerun. Żaden ekspert nie będzie się kłócił, że najbardziej kasowym wydarzeniem na boisku jest długa piłka. Jednak i w tym przypadku widać wyraźnie, że osiągnęliśmy już granicę możliwości fizycznych. Przyglądając się historii tego sportu zauważymy niepodważalne fakty: w roku 1961 Roger Maris ustanowił rekord 61 homerunów w sezonie, do którego później nikt nawet nie zdołał się zbliżyć. Jak się okazuje pobił on tym samym wcześniejszy rekord 60 homerunów, ustanowiony przez legendarnego Babe Ruth jeszcze w 1927 roku! Patrząc na to wszystko i mając przed sobą dane historyczne nie potrzebujemy wielkiego statystyka, by dojść do wniosku, że naturalnym limitem dla organizmu ludzkiego jest najprawdopodobniej wynik około 60 homerunów w ciągu jednego sezonu.
 
Co się więc zmieniło? Po blisko 40-letniej suszy, coś się stało. Strajk nieomal wykończył baseball, który ocalał dzięki trzyletniemu „okresowi sterydowemu” w latach 1999−2001. Bunt zawodników zakończył się w roku 1998 i akurat wtedy nie jeden, a dwóch graczy zaatakowało ustanowiony przez Marisa rekord. Zapierający dech w piersiach sezon zakończył się 66 homerunami Sammy’ego Sosa i 70 Marka McGwire’a. W roku 1999 rzeź trwała nadal i panowie zdobyli odpowiednio po 63 i 65 długich piłek. Do roku 2001 do tej elitarnej grupy dołączył kolejny zawodnik – Barry Bonds, który nie tylko podniósł poprzeczkę do 73, ale przekroczył również na oko nieosiągalną barierę 755 homerunów w karierze, ustanowioną przez króla długich piłek, Hanka Aarona. Obecnie Barry Bonds ma już 762 homeruny na swoim koncie, a wciąż jeszcze nie ogłosił odejścia na emeryturę.
 
Gwoli sprawiedliwości – nie chodzi o to, że jedynie te wielkie gwiazdy miały jakąś niesprawiedliwą przewagę nad wszystkimi innymi graczami. Sam Mitchell Raport wspomina o 89 zawodnikach na koksie. Jeśli aż tylu facetom udowodniono stosowanie sterydów, to można jedynie przypuszczać, jak wielka liczba sportowców tak naprawdę stosuje te środki. Czy jest więc jakaś niesprawiedliwość w stosowaniu substancji, której używają wszyscy inni?
 
Chemia czyni cuda


Prawdziwą niesprawiedliwością byłoby porównywanie obecnych zawodników do tych z przeszłości, którzy rzeczywiście nie mieli chemii na swoich usługach. Niemniej jakkolwiek by na to nie patrzeć, chodzi jedynie o to, iż gracze doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że sterydy anaboliczne poprawią ich osiągi – wiedzieli o tym także właściciele klubów. Przez większość czasu przymykali jednak na to oko, ponieważ działało to „dobrze” na ich zyski. Menadżerowie byli świadomi niepodważalnych faktów – sterydy pomagają zawodnikom pobijać rekordy i dawać kibicom nowe nadzieje, co przyciągnęło ich z powrotem na trybuny.
 
Pomimo roli, jaką odegrali w tym właściciele i personel klubów, nadal uważam, że większość winy spoczywa na barkach samych zawodników. Wiedzieli, że sterydy anaboliczne na nich działają i zdecydowali się podjąć to ryzyko.
 
Te oczywiste fakty zadają kłam fałszywym informacjom, jakie znaleźć możemy w książkach oraz usłyszeć w radio czy telewizji, jakoby sterydy nie podnosiły osiągów sportowych. Przez całe dziesięciolecia coraz to nowsze badania i podręczniki podawały te niezgodne z prawdą dogmaty.
 
Ta skrzywiona „wiedza” krążąca wśród gamoniowatych naukowców nazywających siebie ekspertami od sterydów pochodzi z badań publikowanych bardzo dawno temu. Były to eksperymenty krótkotrwałe, a mierzono w nich poziom wykonania danego ćwiczenia, refleks i podobne części składowe danego wyczynu sportowego. Ta krótkowzroczność doprowadziła do wyciągnięcia błędnych wniosków na temat sterydów i ich wpływu na sportowców. Prawda jest taka, że leki te są źródłem wielu korzyści w większości form aktywności sportowej. Jeśli ktoś chce zrozumieć jakich, musi skupić się na sposobie ich działania.
 
Największe korzyści płynące ze stosowania sterydów anabolicznych polegają na tym, że czynią one kolejne sesje treningowe bardziej spójnymi, wydajnymi i intensywnymi. Regeneracja pomiędzy nimi jest szybsza, a sam sportowiec nie może się już doczekać następnego treningu, by ćwiczyć na nim jeszcze ciężej bez ryzyka przetrenowania. Sterydy dają sportowcom także determinację, pozwalającą na przetrwanie wyczerpujących sesji treningowych. Bez sterydów sportowcy narażeni są na łatwe do przewidzenia załamania fizyczne i psychiczne, występujące cyklicznie u trenujących „na sucho”.
 
Sportowiec światowej klasy musi ciężko pracować, by być najlepszym. Najlepsi trenerzy na świecie wypracowali sposoby na to, jak radzić sobie ze spadkami i zwyżkami formy poprzez odpowiednie manipulowanie intensywnością i długością treningu, dzięki czemu są w stanie zminimalizować okresy zniżkowe swoich podopiecznych. Mimo to problem nie znika całkowicie. Ciężka praca często kończy się przetrenowaniem lub wystąpieniem kontuzji, co automatycznie prowadzi jeśli nie do spadku formy, to przynajmniej do okresów mniej produktywnych treningów o niskiej intensywności. Dzięki uwolnieniu ciała od większości tego typu problemów, sterydy anaboliczne są w stanie przemienić miesiące treningów w tygodnie. W rzeczywistości, jeśli przyjmowane są wystarczająco długo, lata mogą stać się sprawą miesięcy. Ponadto przy wystarczającej ilości czasu między sportowcami naturalnymi a użytkownikami sterydów powstanie przepaść nie do przeskoczenia, nie ważne ile lat minie albo jak ciężko trenowaliby ci pierwsi.
 
Oczywiście nie oznacza to, że nie ma rzadkich przypadków sportowców naturalnych, będących niedoścignionymi w danej dyscyplinie czy pozycji w drużynie. Zazwyczaj są to jednak sporty niezwiązane z siłą lub wysoką intensywnością, polegające głównie na naturalnym talencie, instynktownej finezyjności i swego rodzaju zestawie odpowiednio zaprogramowanych umiejętności genetycznych. Przykładem może być rozgrywający w footballu amerykańskim – sterydy nie dadzą mu tyle, co liniowemu obrońcy. Gra rozgrywającego polega na umiejętnościach, w których najważniejsza jest precyzja rzutu, umiejętność błyskawicznego podejmowania decyzji oraz wielozadaniowość fizyczna. Stoi to w silnym kontraście z wymaganiami dla liniowego obrońcy, którego gra, choć potrzebna jej odrobina finezji i umiejętności na najwyższym poziomie, opiera się głównie na wielkiej masie, pozwalającej na przebicie się przez linie wroga. To czysta gra siłowa, dlatego w tym przypadku sterydy anaboliczne zdziałają cuda. Sprawią, że tego typu faceci staną się znacznie więksi i bardziej wytrzymali.
 
Pokusa wśród sportowców siłowych jest oczywista, nie są przecież głupi. Wiedzą o tym wszystkim doskonale i większość z nich posunie się do prawie wszystkiego, by tylko zagwarantować sobie zwycięstwo – wliczając w to branie tabletek i wbijanie igieł we własne ciała. Jest tyle do zdobycia dla tak wielu. To nie jest kwestia tego „czy” biorą. Biorą. Tak wygląda rzeczywistość, której wielu z nas nie chce zaakceptować.
 
A wracając do baseballu – choć sterydy nie pomogą raczej przy trafieniu w piłkę lecącą z prędkością ponad 150 km na godzinę (do tego trzeba dostać talent od Boga), to na pewno dodadzą trochę mułów, które przełożą się na siłę uderzenia, zamieniając długie wybicie w homerun. Dokonają także cudów, jeśli chodzi o unikanie kontuzji i wydłużenie kariery zawodnika.
 
Niełamanie zasad


W kulturystyce sprawa wygląda zupełnie inaczej – leki te są niepisaną podstawą i nie są zakazane. Czy to, co robią ci faceci jest legalne, to już inna kwestia. Wystarczy powiedzieć, że w odróżnieniu od graczy w baseball, zawodowi kulturyści nie łamią zasad żadnej organizacji. Wszyscy rozumiemy, że każdy poważny sportowiec będzie starał się wykorzystać wszelkie sposoby na bycie lepszym, wliczając w to lepsze techniki treningowe, sprzęt, dietę, suplementy i nawet sterydy anaboliczne. Oczekuje się jednak od nich, by nie łamali zasad organizacji zarządzającej ich sportem. Tak wygląda prosta różnica między tym, co fair, a tym, co fair nie jest.
 
Tak więc pod względem prawa odpowiedź jest raczej oczywista. Staje się ona trudniejsza, gdy wejdziemy w skórę sportowca, który widzi, że wszyscy dookoła biorą i przez większość czasu uchodzi im to na sucho. Czy można to nazwać oszustwem, jeśli wszyscy biorą i jesteś dorosłym człowiekiem, który decyduje się ryzykować swoim zdrowiem tylko po to, żeby nadal liczyć się w grze? Po cóż brać, skoro środki dopingujące i tak nie dadzą ci przewagi nad obecnymi zawodnikami, bo każdy z nich je stosuje!
 
Oczywiście większość zawodników zostaje oskarżonych o krzywoprzysięstwo. Muszę przyznać, że największe problemy mam z pogodzeniem się właśnie z tą częścią tego wszystkiego. Nie mogę pozbyć się uczucia, że ci zawodnicy są niesłusznie demonizowani i napiętnowani. Kongres stał z założonymi rękami i przymykał oko na machloje na Wall Street, które doprowadziły ekonomię praktycznie do ruiny i spowodowały znacznie większe spustoszenie niż świat sportu byłby w stanie dokonać w najczarniejszym momencie swojej historii. Kongres ma ważniejsze sprawy na głowie niż uganianie się za bandą pakerów, którzy skłamali przed sądem. I to nimi powinien się zająć, żeby żyło się nam wszystkim lepiej. Tamci skłamali z powodu głupoty, tak swojej, jak i swoich obrońców. Nie widzieli innego wyjścia, byli zestresowani, poza swoim żywiołem i przerażeni wystąpieniem przed całym Kongresem. To wszystko wcale ich nie usprawiedliwia, ale uważam, że przy wydzielaniu kary powinno zostać wzięte pod uwagę. Prowadzi mnie to bezpośrednio do ich obrońców, którzy nie mieli choć krzty rozsądku, żeby przewidzieć tak oczywiste pytanie i dlatego nie przygotowali gruntownie swoich świadków, by ci powiedzieli całą prawdę i tylko prawdę.
 
A tak naprawdę, co zyskujemy jako społeczeństwo, wsadzając zawodnika za kratki? Czy ktokolwiek z nas czuje się bezpieczniejszy i śpi spokojniej, wiedząc, że zamknięto go w zakładzie? Przecież prędzej czy później koleś znowu jest na wolności, robi, co robił i jest bogatszy niż kiedykolwiek przedtem. Więcej sensu miałoby nałożenie na niego ogromnej kary pieniężnej. Myślę, że jakieś 50 mln dolarów za wyjście z więzienia można by przeznaczyć na szczytny cel społeczny.
 
Dla mnie zawsze wszystko sprowadza się do dobra powszechnego. Opisywanym zawodnikom baseballu oczerniono nazwiska. To, w połączeniu z karą kilku milionów dolarów, byłoby o wiele bardziej sensownym rozwiązaniem sprawy. Zmuszenie ich do zapłacenia sporej sumki miałoby dodatni wpływ na dobro powszechne. Zdobyte w ten sposób pieniądze powinny zostać przeznaczone na program edukacji młodych sportowców i testy moczu dla zawodników reprezentujących licea, ponieważ to właśnie tam dzieje się największa krzywda i tam możemy zrobić najwięcej dobrego.
 

Realizacja: Ideo CMS Edito Powered by:
Copywrite © 2008 Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydawcą portalu internetowego musculardevelopment.pl jest Fitness Authority® Sp. z o.o. (Wydawca) z siedzibą w Otominie, ul. Konna 40. Wszelkie prawa do treści, elementów tekstowych, graficznych, zdjęć, aplikacji i baz danych są zastrzeżone na rzecz Wydawcy lub odpowiednio na rzecz podmiotów, których materiały - na podstawie współpracy z Wydawcą – są udostępniane w portalu musculardevelopment.pl

counter_pages