Prolog: Wielki, nieoszlifowany diament
Niemal trzy lata temu byłem w Derry w New Hampshire na zawodach NPC Northeast Tournament of Champions. Było tam wielu klasowych kulturystów, ale wyróżniał się jeden – gigantyczny sukinkot gabarytów Jaya Cutlera. W oczy rzucały się zwłaszcza łapy. Wtedy dowiedziałem się o nim tylko tyle, że przy 172 cm wzrostu waży 122,5 kg, właśnie przeszedł do kulturystyki ze świata strongmanów i pochodzi z Litwy. Ta ostatnia informacja zresztą mnie nie zaskoczyła, wszak wielu doskonałych siłaczy pochodzi właśnie z byłego Związku Radzieckiego. Ludzie tam mają dobre geny, by stawać się wielkimi skurczysynami.
Dowiedziałem się też, że nazywa się Robert Burneika i mieszka gdzieś w Connecticut. Gdyby jego forma była bardziej zbliżona do startowej, wygrałby te zawody z taką przewagą, że byłoby to aż śmieszne. Jednak na tych konkretnych zawodach nie było osobnej wagi superciężkiej i Robert konkurował z zawodnikami ważącymi około 100 kg. Koniec końców olbrzymi Litwin zajął drugie miejsce, za świetnie dorzeźbionym gościem lżejszym od niego o 25 kg przy tym samym wzroście.
Wiedziałem, że jeszcze usłyszę o tym potworze. W formie startowej musiał być groźny. Choć jego ciało to nie ideał, to jednak był dość proporcjonalny i miał niesamowite ilości mięśni, porównywalne z zaledwie kilkoma zawodowcami. Było więc tylko kwestią czasu, żebym dostał szansę przeprowadzenia rozmowy z tym gigantem. Okazja nadarzyła się, gdy zajął trzecie miejsce na USA Championships w Las Vegas. Mieście, które Robert i jego żona, Katherine, nazywają obecnie domem.
Litewskie początki
31-letni obecnie Robert wychował się na Litwie, onegdaj największym kraju Europy i pierwszą z republik radzieckich, która w 1990 r. ogłosiła niepodległość. Mówiąc wprost, nie należy ich nazywać Rosjanami – są na to uczuleni. Robert uczył się ciężko pracować od swego ojca, który przez całe życie prowadził warsztat samochodowy. Ale już w bardzo młodym wieku, odkrył co chce w życiu robić. Odkrył to tak samo jak bardzo wielu z nas – zobaczył w kinie Arnolda Schwarzennegera.
„Wtedy zrozumiałem, że nie chcę pracować w warsztacie ojca, chciałem pracować nad swoim ciałem” − opowiada. Gdy zaczynał dźwigać ciężary na strychu swego domu, był zupełnie przeciętnym czternastolatkiem, jednak szybko się to zmieniło. Wyczytując, ile się tylko dało ze wschodnioeuropejskich magazynów kulturystycznych, postawił na robienie masy i szybko zaobserwował efekty.
„Odkryłem, że jestem z natury bardzo silny” − tłumaczy. „Siła przyszła przed gabarytami”. W wieku 18 lat Robert przeniósł swoje treningi z rodzinnego strychu do siłowni w pobliskim Aludof. Jego mentorem został tam Audrius Jegelevicius, który w 2009 r. wygrał kategorię superciężką i open na zawodach NPC New York Metropolitan. Na tej samej siłowni ćwiczyła dzisiejsza gwiazda IFBB w fitness sylwetkowym, Zivile Raudoniene.
„To zabawne, że wszyscy wywodzimy się z tej samej siłowni na Litwie, a teraz robimy kariery tu, w USA,” zauważa Robert. Pierwszy start Burneika zaliczył w wieku 19 lat, kiedy to zajął piąte miejsce na Mistrzostwach Litwy Juniorów. Ważył wtedy niecałe 80 kg. Później nie stanął na scenie kulturystycznej przez 9 lat, ale jego los był już przesądzony.
Strongman z Nowej Anglii staje się kulturystą z Vegas
W wieku 21 lat Robert wyjechał do Connecticut na zaproszenie przyjaciela, gdyż uznał, że w stanach będzie miał większe szanse na osiągnięcie wymarzonej sylwetki. Choć porozumiewał się wtedy po rosyjsku i polsku równie dobrze jak w rodzinnym litewskim, to jednak poziom jego angielskiego z trudem można było uznać za podstawowy. Robert wynajął prywatnego nauczyciela, żeby przyśpieszyć postępy w poznawaniu nowego języka. W tym samym czasie zaczął już odnosić sukcesy jako strongman.
„Mój przyjaciel startował na zawodach strongmanów i zasugerował, że ja też powinienem spróbować, gdyż byłem całkiem silny”.
Robert faktycznie przez kolejne dwa lata dobrze sobie radził na rożnych lokalnych zawodach, specjalizował się szczególnie w kamieniach Atlasa, przetaczaniu opony i rzucie belką. Jednak nie wkładał w to całego serca, bo w głębi duszy wciąż czuł się bardziej kulturystą.
„Gdy zacząłem się zbliżać do trzydziestki, zdałem sobie sprawę, że czas zaczyna mnie gonić” − opowiada. „Jeśli chciałem coś jeszcze osiągnąć w kulturystyce, to musiałem podjąć decyzje by się jej poświęcić. Nie da się być jednocześnie kulturystą i strongmanem. To dwa zupełnie różne sporty”.
Poślubienie Katherine, pielęgniarki o polskich korzeniach, dało Robertowi amerykańskie obywatelstwo. Zaczął startować w zawodach NPC. Gdy go widziałem, nie miał jeszcze dopracowanej diety („Robię wszystko sam, bez pomocy dietetyka”). Burneika wygrał kilkukrotnie swoją kategorię na różnych zawodach regionalnych, co dało mu prawo do startu na poziomie krajowym.
Na swych pierwszych USA Championships (w ubiegłym roku) w Las Vegas zajął siódme miejsce i to sprawiło, że wraz z żoną podjęli decyzję o przeprowadzce do Miasta Grzechu. „Przed końcem roku już byliśmy tu zadomowieni i było świetnie” − opowiada Robert − pogoda jest idealna, jest tu mnóstwo świetnych siłowni, mogę pracować jako trener i przyjaźnię się z wielkimi zawodnikami, których zawsze podziwiałem – Jayem Cutlerem i Quincy Taylorem”. Zmiana otoczenia i porady Jaya wyszły Robertowi na dobre, ponieważ w tym roku w kategorii superciężkiej był już trzeci.
Ciągle w trakcie budowy
Robert bez fałszywej skromności przyznaje, że nie potrzebuje już zwiększać masy swych rąk. „Potrzebuję tylko więcej detali” − mówi. „Pracuję głównie nad poszerzeniem barków i pleców oraz pogrubieniem góry klatki piersiowej”. Celem jest stanięcie kiedyś na scenie Mr. Olympia. „Wiem, że mnie na to stać. Kulturystyka dała mi pewność siebie i dyscyplinę. Teraz wspinam się po drabinie i wiem, że mogę wiele osiągnąć, jeśli tylko dam z siebie wszystko i się nie poddam”.
Kolejny członek Rosyjskiej Rewolucji
Wielu z najpotężniejszych kulturystów ostatnich lat pochodzi z byłego ZSRR, że wspomnimy tylko Aleksandra Fedorova czy Jewgienija Miszyna (Eugene’a Mishina). Jeśli Robert nadal będzie się rozwijał w takim tempie, to niewiele czasu zajmie mu dołączenie do grona „Słowiańskich Supermanów”.
Prawdą jest, że ten facet nigdy nie miał nawet najmniejszego problemu z doprowadzeniem swych ramion do tak gigantycznych rozmiarów. Czemu poświęcamy mu artykuł o rozwoju rąk? Inspiracja, moi drodzy! Na czyje ręce wolelibyście popatrzeć przed pójściem na ciężki trening łap? Jakiegoś przeciętniaka dobijającego z trudem do 46−47 w kablu? Na każdej siłowni takich znajdziecie… A może jednak wolelibyście popatrzeć na łapy wielkie jak uda przeciętnego człowieka. W tej chwili Robert Burneika terroryzuje swymi rękami amatorów, ale wkrótce będą się musieli z nim zmierzyć zawodowcy.
Biceps
Bicepsy Roberta były pierwszymi mięśniami, które zareagowały na trening siłowy i do dziś reagują znakomicie. Nie widzi on więc potrzeby trenowania ich na maksa. „Zdarzało mi się robić uginania przedramion ze stukilową sztangą, ale teraz nie ma już takiej potrzeby”.. Zwykle robi 3 ćwiczenia po 4 serie robocze.
Uginania z gryfem łamanym stojąc
Burneika jest przekonany, że aby rozbudować mięśnie, dobrze jest zacząć trening od ciężkiego ćwiczenia z wolnym ciężarem. Jeśli chodzi o bicepsy, to jest to zwykle uginanie z krzywką. „Nie używam już w tym ćwiczeniu gryfu prostego, gdyż za bardzo obciąża to nadgarstki” − zauważa. Zapewnił mnie też, że nie szaleje z ciężarami – rozgrzewka, a po niej „tylko” po trzy 25-funtowe talerze na stronę. To daje jakieś 70 kg i to bez doliczenia wagi gryfu.
Uginania naprzemienne siedząc
Innym ćwiczeniem wykorzystywanym przez Roberta na początku treningu biców jest uginanie naprzemienne siedząc, ulubione ćwiczenie jeszcze z czasów, gdy ćwiczył na strychu. Ciekawą techniką jest to, że Robert po rozgrzewce natychmiast zarzuca maksymalny ciężar, jaki nie powoduje osłabiania techniki, nie stosując zwyczajowej piramidki obciążeń.
„Moim zdaniem większy sens ma używanie maksymalnego ciężaru, gdy jestem jeszcze świeży i mam najwięcej energii” − tłumaczy. „Większy ciężar to większe przyrosty, oczywiście przy założeniu, że technika pozostaje prawidłowa. Wydaje mi się, że powolne dochodzenie do maksymalnego ciężaru ogranicza potencjał siłowy ćwiczącego. O ile dobrze się rozgrzejesz, taka technika nie zrobi ci krzywdy”.
Burneika stara się też cały czas ćwiczyć jednym ciężarem, choć w kolejnych seriach musi spaść liczba powtórzeń. W tym konkretnym ćwiczeniu na masie korzysta z pary 50-kilówek.
Uginania na modlitewniku
To kolejne z ulubionych ćwiczeń Roberta, choć nie robi go nigdy na początku treningu. „W tym ćwiczeniu biceps jest lepiej izolowany, gdyż wszystkie inne grupy są unieruchomione” − stwierdza. „Ale ruch masowy jak uginanie sztangi czy hantli to nie koniecznie dobra rzecz”.
Uginania młotkowe
Młotki nie zawsze znajdują się w arsenale Roberta, ale niewątpliwie odegrały znaczną rolę w rozbudowie masy jego bicepsów. Mocno rozwinięty mięsień ramienny pomaga „wypchnąć” biceps i co ważniejsze dodaje mu grubości od frontu, na przykład w pozie najszerszy przodem. Burneika w tym ćwiczeniu stosuje hantle po 45−50 kg.
Uginanie z hantlami
Czasami Burneika lubi zakończyć trening bicepsów dobra pompą. Osiąga ją uginaniami z hantlami. „To dobry sposób, by skoncentrować się na szczycie bicepsa, ponieważ to właśnie w tym punkcie jest największe obciążenie w czasie tego ćwiczenia” − radzi. „Powinieneś upewnić się, że w szczytowym położeniu zatrzymasz na chwilę ruch i dobrze zepniesz mięsień”.
Uginania z hantlami na modlitewniku
Robert lubi ćwiczyć na modlitewniku ze sztangą łamaną, ale częściej robi to ćwiczenie z hantlami, pracując jedną ręką naraz. „To bardzo dokładny ruch, robiony powoli. Nie używam tu dużych ciężarów”. Pamiętajcie, że wszystko jest względne. Hantle po 38−42 kg, jakich czysto technicznie używa w tym ćwiczeniu Robert są poza zasięgiem przeciętnego kulturysty.
Triceps
Tricepsy Roberta są bardzo duże, ale jego zdaniem nie dorównują bicepsom. Dlatego też trenuje je ciężej, stosując większą objętość.
Wyprosty rąk w opadzie tułowia
To ćwiczenie zwyczajowo uznaje się za lekkie i kończące trening. Najwyraźniej, gdy Robert uczył się języka angielskiego, ominął lekcję poświęconą słowu „lekkie”. W ćwiczeniu tym dochodzi do 42 kg i wbrew temu, czego by się można było spodziewać, trzyma nienaganną technikę.
Wyprosty zza głowy jednorącz
Po ciężkim ćwiczeniu masowym, którym zwykle jest wyciskanie wąskim chwytem z ciężarem ponad 200 kg Robert przechodzi do swego ulubionego ćwiczenia na triceps − wyprostów francuskich jednorącz. Większość kulturystów traktuje je jako lekkie, prawdopodobnie dlatego, że nie jest go w stanie wykonać z dużymi ciężarami. Jednak nasz litewski mięśniak jest niewiarygodnie silny. Uwierzycie? 8 powtórzeń z 60-kilową hantlą. Żeby było jasne – jednorącz. O w mordę, to jest ciężar!
„Nie zalecam tego waszym czytelnikom” − ostrzega jednak. „Ciężar jest za głową, więc przy braku ostrożności można uszkodzić pierścień rotatorów”. Ponadto Robert podkreśla, że robi w tym ćwiczeniu przynajmniej dwie serie rozgrzewkowe przed wejściem na ciężary.
Ściąganie linki wyciągu górnego z uchwytem V
Burneika lubi na koniec treningu tricepsów dobrze spompować mięśnie, tak by rozciągnąć powięź, a wyciągi świetnie się do tego nadają. „W tym ćwiczeniu zwiększam ilość powtórzeń nawet do 15 w serii” − wyjaśnia. „Normalnie robię na triceps po 8−10 powtórzeń z większym obciążeniem”. Tak samo jak na bicepsy nie stosuje gryfów prostych, tak też tu woli krzywe chwyty jak na przykład V-bar.
Ściąganie linki wyciągu górnego z uchwytem linowym
Inną, często wybieraną przez Roberta wariacją na temat kończenia tricepsów na wyciągu jest zastosowanie uchwytu linowego. „Lina jest bardzo elastyczna” − twierdzi. „Możesz trzymać jej końce razem lub rozchylić je na boki, zależnie od tego jak duży ciężar chcesz zastosować i którą część tricepsa zaangażować mocniej”.
Przykładowy trening ramion:
Bicepsy
Uginanie sztangą łamaną 4 x 8–12
Uginania młotkowe 4 x 8–12
Uginania na modlitewniku jednorącz 4 x 8–12
Triceps
Wyciskanie wąskim chwytem 4 x 6–10
Wyciskanie zza głowy jednorącz 4 x 8–10
Wyprosty rąk w opadzie tułowia 4 x 8–10
Ściąganie linki wyciągu górnego 4 x 15
Przykładowy split*
Dzień pierwszy: klatka i tricepsy
Dzień drugi: czworogłowe i łydki
Dzień trzeci: plecy i bicepsy
Dzień czwarty: barki, kaptury i przedramiona
Dzień piąty: dwugłowe i łydki
*Robert robi przerwy zależnie od potrzeb. Czasem już po drugim lub trzecim dniu, czasem dopiero po piątym. Ponadto zmienia rozkład treningów średnio co 2–3 miesiące.
Nie róbcie tak!
Na zamieszczonym obok przykładowym splicie na pewno zauważyliście, że Robert robi bicepsy po plecach. Jeśli nie jesteście dotknięci tym samym „problemem” co on (mam nadzieję, że widzicie jadowe krople sarkazmu, spływające z tych cudzysłowów), czyli że wasze bicepsy rosną zbyt łatwo i mogą przytłoczyć resztę górnej części ciała, jeśli nie będziecie uważać, to Burneika nie poleca wam tego systemu.
„Większość kulturystów powinna ćwiczyć bicepsy po jakiejś niezwiązanej grupie, albo nawet z tricepsami, poświęcając cały dzień treningowy tylko na ręce” − twierdzi. „Robienie ich po plecach, to jak sabotaż dla większości ludzi, szczególnie w przypadku, gdy bicepsy rosną z trudem.